…czyli powrót Piotra Strzeżysza z amerykańskiej podróży. Zapraszamy do lektury wywiadu-czatu z Piotrem!
ja: Dlaczego wróciłeś wcześniej?
Piotr: stęskniłem się już strasznie za Nunu, poza tym to dość skomplikowana sprawa, wydawało mi się momentami jak jechałem, miałem jakieś takie dziwne przeczucie, że nie wrócę z Meksyku
więc chciałem wrócić cały i zdrowy
ja: zamierzasz kiedyś wrócić i dokończyć tę trasę?
Piotr: nie wiem
w sumie, to nie było żadnej określonej trasy
Meksyk był w planach dlatego, bo wydawało mi się, że w trzy miesiące tam dojadę, a bardzo chciałem na święta wrócić do domu
a że akurat dojechałem do Las Vegas, to już wróciłem stamtąd
Meksyk nie był celem, droga była celem samym w sobie
ja: No to rzućmy trochę cyfr, ile czasu byłeś w podróży? ile km przepedałowałeś?
Piotr: czternaście tygodni, 6500 km
ja: jak oceniasz tę podróż z perspektywy poprzednich?
Piotr: mniej męcząca fizycznie, ale o wiele bardziej psychicznie
ja: dlaczego? Co było tak męczące psychicznie?
Piotr: ludzie
obojętność z jaką się często spotykałem
jakiś niepokój
męczące było szukanie bezpiecznego noclegu
zastanawianie się, czy obudzę się rano cały, czy nie
często nocowałem w bardzo „podejrzanych” miejscach, gdzie kręcili się ludzie, a mnie niestety nie było stać na motel, czy nawet kamping
ja: Funkcjonują pewne stereotypy o Amerykanach, czy potwierdziły się może dla Ciebie?
Piotr: wydaje mi się, że za dużo nie mogę powiedzieć o Stanach, bo byłem tam tylko kilka tygodni
ale pokusiłbym się o zdanie:
że większość rzeczy, które pisze się o nich, to prawda
i że bardzo często są to rzeczy wykluczające się
na przykład
że mało podróżują
i mało wiedzą o świecie
i rzeczywiście, spotkałem takich
co kompletnie nie kojarzyli gdzie jest Polska
Piotr: ale spotkałem też takich, którzy widzieli o wynikach ostatnich wyborów w Polsce, kojarzyli Maję Włoszczowską, obu Braci, mieli określone poglądy dotyczące problemów w krajach, których przeciętny Polak nie potrafiłby wskazać na mapie
jest prawdą, że tylu tak otyłych osób nigdzie nie widziałem
ale nie widziałem też w parku aż tylu biegających i jeżdżących rowerami
i tak na każdym kroku
kontrasty
kontrasty
spotkałem ludzi, którzy na moją prośbę o rozbicie namiotu w pobliżu straszyli strzelbami, ale też i takich, którzy potraktowali mnie jak członka rodziny
ja: Tak, pamiętam z Twojego bloga tę sytuację ze straszeniem strzelbami, przyznam, że czytając to poczułem się niemal jak bym tam był, brrr…
Zdarzyło Ci się także opiekować się dziećmi, prawda…?
Piotr: tak:) ale to nie była praca, tylko przyjemność
to były dzieci polsko-amerykańskiej rodziny, u której gościłem w Portland
ja: jak tam trafiłeś?
Piotr: muszę powiedzieć, że pośrednio dzięki Kazimierzowi Nowakowi:)
ja: No proszę!
Piotr: już tłumaczę:
Marta z Portland, to siostra Asi, którą miałem przyjemność poznać podczas projektu Afryka Nowaka
dostałem adres
napisałem
i przyjęto mnie na klika dni\
cudowny czas
odpocząłem
zebrałem siły
do tego zaleczyłem rękę…
nie pisałem, ale miałem zapalenie nerwów w lewej dłonbi\
dłoni
i przez poprzednie dwa dni
używałem właściwie jednej ręki…
ja: Od czego? Z zimna?
Piotr: lekarz powiedział, że to od zimna i zbyt mocnego zaciskania kierownicy i pozostawiania dłoni w tej samej pozycji na niej
ja: Hmm, pewnie jak większość podróżników rowerowych, często miewam drętwienie dłoni podczas długich jazd, być może to ma z tym związek…
A wracając do Ameryki, zaintrygował Cie ten kraj na tyle, że chciałbyś tam jeszcze wrócić?
Piotr: myślę, że wrócę:)
ale po Stanach jeździ się ciężko rowerem
ścieżki są
ale w miastach
z miast często nawet nie ma jak wyjechać i trzeba jechać autostradą
prawie jak skok na bungiee
sam nie wiem, co bezpieczniejsze
no i masa, po prostu masa samochodów
ja: A z policją na autostradzie nie miałeś problemów?
Piotr: piszę oczywiście o zachodnich stanach. Washington, Oregon, Nevada, Kalifornia,
nie, ale z kierowcami tak
raz podjechała policja
i wytłumaczyłem, że nie ma innej drogi
a oni na to, że nie mogą mnie tak zostawić, bo kierowcy trąbią
wrzucili mnie więc do środka i podrzucili z jakieś dwadzieścia mil na miasto
zaraz. chciałem napisać, że kierowcy dzwonią:)
pewnie co drugi dzwonił na policję, że jakiś samobójca jedzie autostradą:)
ja: A sami kierowcy? Pamiętam jak opisałeś, gdy zatrzymała się przy Tobie ciężarówka i kierowca dał Ci koszulkę odblaskową, abyś nie stał się meet-on-wheels…
Piotr: tak, ale to byli kierowcy ciężarówek, i to było w Kanadzie i tam było inaczej
ja: Kanada bardzo się różni od Stanów?
Piotr: ruch był niewielki, ciężarówek sporo, ale nie tak dużo i kierowcy tych monstrualnych pojazdów na drodze bardzo mili, często mnie pozdrawiali światłami, albo klaksonem, albo zagadywali na parkingach, zawsze zapytali, czy wszystko ok, i pukali się w czoło, że jadę po śniegu:)
ja: Warunki pogodowe nie wyglądały na przyjazne dla rowerzystów. Pamiętam ten filmik, który wstawiłeś na blogu, jak grzechotałeś zamarzniętą wodą w bidonie, a w tle pędziły w śnieżycy wielkie ciężarówy…
A jednak na początku stwierdziłeś, że fizycznie było łatwiej…
Piotr: łatwiej niż w Tybecie i Andach
kwestia punktu odniesienia
na pewno łatwiej niż w Afryce)
czy gdziekolwiek indziej, gdzie byłem
cieplej
wiatry nie aż takie silne
mniej przewyższeń
ja: Często w swojej relacji jakby cytowałeś dialogi ze samym sobą, które prowadziłeś podczas pedałowania. Często powtarzało się pytanie „po co ja właściwie jadę”, „po co się tak męczę”, czy to faktycznie nałóg?
Piotr: podróżowanie, czy rowerem?
w sumie, na jedno wychodzi:)
nałóg:)
i to jaki:)
ja: Masz już jakieś nowe plany w tym zakresie?
Piotr: hehe
planów Ci u nas dostatek
od dziecka są plany
odhaczam raz po raz kraje
które zwiedzałem jako dziecko palcem po atlasie
zresztą plany to za dużo powiedziane
ja: To uronisz rąbka tajemnicy? jaki kierunek?
Piotr: ale ja naprawdę nie wiem:)
ja: No dobrze, zaczekamy z tym. A jak sprzęt się spisał?
Piotr: doskonale
trzy dziury, wszystkie jednego dnia
ułamany hak od widelca, na którym był przymocowany bagażnik, to wszystko
ja: Zawsze miałeś dużo sprzętu foto, tym razem, musiałeś go sprzedać, aby móc wyjechać. Jak się czułeś z kompaktowym aparatem? Nie żałujesz wyboru?
Piotr: oj, pewnie, że żałuję
przecież jakościowo, to w ogóle nie ma co porównywać…
ale chyba dał jako tako radę…
ja: Kiedy i gdzie będzie można Cię zobaczyć ze zdjęciami i opowieściami z tej podróży?
Piotr: mam już podać terminarz?
Piotr: to proszę:
10 lutego, Wschowa, 15 lutego, Warszawa, SKG, 18 lutego (uwaga! – Gala Rowertouru, będą tylko dwie prezentacje:) – Poznań, 25 lutego- Gryfino, 26 – Łódź
ja: Fantastycznie. I na koniec: jak smakował placek ze śliwkami?
Piotr: Żaden Astro Boy nie znalazłby lepszego w całym wszechświecie:)
ja: Dziękuję i gratuluję raz jeszcze!
(z Piotrem rozmawiał D. Szmajda)
Polecamy świetny blog z amerykańskiej podróży - http://onthebike.pl/