Wywiad z kongijską stypendystką

WP_20150706_14_44_07_Pro

Kinszasa – centrum

Zgodnie z wcześniejszymi informacjami potwierdzamy, że nasza stypendystka studiuje na Uniwersytecie w Kinszasie i ma się dobrze! Oto krótka rozmowa, jaką udało nam się ostatnio z nią przeprowadzić:

Pierette, z jak licznej rodziny pochodzisz? Ile masz braci i sióstr? Jak mają na imię?

Jestem jedną z dziesięciorga rodzeństwa. Mam czterech braci: Nerdane 32 latam Bekene 28 lat, Bruno 20 lat, Jonas 16 lat, oraz pięć sióstr: Tabita 26 lat, Nervine 23 lata, Naomie 18 lat, Annie 17 lat i Fostine 13 lat.

Twoja wieś Ilanga Tuli leży głęboko w interiorze kraju. Wyjazd do Kinszasy to była twoja pierwsza tak daleka podróż. Powiedz w jaki sposób dotarłaś stamtąd do stolicy?

Udaliśmy się w tę podróż razem z moim ojcem. Najpierw pojechaliśmy rowerem do Oshwe (80 km), a następnie statkiem, rzeką Lukenie, Kasai i Kongo do samej Kinszasy.

Jak się odnajdujesz w Kinszasie? Jakie są plusy i minusy życia w tak dużym mieście?

Kinszasa jest świetna – życie tu jest zupełnie inne. Wszystko jest rozwinięte, wszędzie zaawansowana technologia. Ale problemem są koszty życia, zwłaszcza w porównaniu z życiem na wsi. Za wszystko trzeba płacić!

Czy masz już koleżanki na uniwersytecie?

Tak. Są tam też studenci, którzy pochodzą z małych miejscowości, jak ja.

A kim chciałabyś zostać po ukończeniu studiów?

Liczę na to, że będę pracować w jakiejś organizacji zajmującej się ochroną środowiska, ochroną lasów najlepiej.

Czego najbardziej ci brakuje?

No cóż, przyznam szczerze, że najbardziej tych materialnych rzeczy. Brakuje mi na podręczniki, muszę więc oszczędzać na jedzeniu. Największym marzeniem byłby własny laptop z kartą na Internet…

 

Chętnych do wsparcia Pierette prosimy o kontakt mailowy bądź wpłatę na konto Fundacji z dopiskiem „Z dżungli na studia”:

88109014760000000115223165
BZWBK XXIII O/Poznań

Więcej informacji..